Rozwój emocjonalny dwulatka jest bardzo intensywny i zaskakujący.
Początkowo, Majka nie kontrolowała swojej złości. Wybuchała, krzyczała, płakała. Nie miała siły ani nawet wiedzy, żeby się opanować. Trzeba było przeczekać.
Następnie, kiedy płakała, wyła i rzucała się, a ja ze spokojem oznajmiałam, że nie będę w ten sposób rozmawiać – wyciszała się i z wycia płynnie przechodziła w rozmowę. Następnie znów płynnie w płacz, dopóki się nie wyciszyła i utuliła w rodzicielskich ramionach.
Tydzień temu zaskoczyła nas nowym środkiem ekspresji. Kiedy coś jest nie po jej myśli, zaczyna koncert: łe, łe, łe, łe, łe, łe….. Bez płaczu, bez rzucania się. Systematycznie. Obserwując przy tym naszą reakcję. Nauczyliśmy się już, że jest to rodzaj odreagowywania różnych emocji.
Dziś wieczorem na przykład długo walczyła o obejrzenie jeszcze jednego odcinka Clifforda. Była już naprawdę zmęczona, półprzytomna, ale poszła w zaparte. Żeby nie pogarszać jej stanu, zgodziliśmy się w końcu. Mąż włączył bajkę, a Majka zaczęła wyć. Kiedy powiedzieliśmy, że te dwie rzeczy nie chodzą w parze i powinna przestać wyć, aby oglądać bajkę – ukryła się za fotelem. Zza tegoż fotela, wyła sobie słodko. Oglądając bajkę w tym samym czasie.
Długo tłumiłam śmiech. Zasłoniłam twarz dłońmi i dusiłam się. Zgubiła mnie wyglądająca zza fotela mała, zdziwiona główka.